Po akcji w hotelu,nadal miałem problem aby dojść do siebie.Chociaż jestem
profesjonalistom,nie mogę tak przejść obok gdy umiera prawie dziecko.Ale
dosyć o tym muszę zorganizować jakiś transport i nową broń.Bo ten uzi
jest ''Brudny''
Szedłem przez ulice miasta, i nagle dostrzegłem czarną mazde. Niemożliwe,pomyślałem a jednak nr rejestracyjny sie zgadzał.
Odwróciłem się na pięcie, i ujrzałem Majora Szuwakasa.
-Mam już punkt zaczepienia.
-To dobrze,a o co chodziło z tą rozpierduchą pod hotelem Atlantic?
I opowiedziałem majorowi o całej sytuacji.
-Hmm,od naszego informatora z komendy,wiemy że mają tylko pociski tej broń,i uważają to za porachunki mafii Jamajskiej.
Wiesz jak się pozbyć trefnego towaru nie >
Tak panie majorze pojadę do lasu to co się da spalić spale a resztę zakopie.
-Okey,w
aucie masz,dodatkowe fundusze,a w skrytce w bagażniku broń i sprzęt,i
numer do naszej czujki informacyjnej.Powodzenia Kapitanie .
Po
wypadzie do lasu, i dużych zakupach musiałem się rozluźnić.Duże
ekspresso late,lody truskawkowo,miętowe, i z nutą cytryny, i dwa duże
kawałki sernika brzoskwiniowego postawiły mnie na nogi.
Przyznam się że byłem zmęczony i ledwo stałem na nogach.
Może pojadę na jakiś parking strzeżony i odeśpię w aucie, z transu zmęczenie wyrwał mnie głos.
-Oh Robin jaki mamy dzisiaj piękny wieczór.
-Co sądzisz Billi o tej masakrze z pod hotelu?
Czy ja właśnie kurwa usłyszałem imie Billy i Robin.
Wygrałem los na loterii,odwróciłem się to niby aby zawołać kelnera to coś niby.
Stało tam trzech facetów w dziwnych strojach jakby z karnawału się urwali,a koło nich trzy zajeładne dziewczyny.
Szybka rundka do autka po aparat,pierwsze twarzowe zrobiłem jeszcze za szybą, następne już w lokalu z kibla.
-Hej kelner chodzi tu na chwile?
-Dla mnie będzie podwójna szkocka z colą.
Zrobiłem gest ręką aby się pochylił.
Słuchaj masz ty 100$, i pod tależyk podczepisz pluskwę ta ?
Kelner
spojrzał się na mnie dziwnie,ale pieniądze ze stołu zgarnął.Rozsiadłem
się wygodnie sącząc moją szkocką.I włożyłem do ucha słuchawkę.
B:Dziewczyny co sądzicie o tej masakrze pod hotelem.
G:Szczerze nie wierze w wersje z zemstą mafii jamajskiej.
R:Gadałem
z szefem hotelu i dzisiaj przed szesnastą,podejrzany gość odebrał
rezerwację.I chyba widzieliśmy go z Gwiazdką łamał palce Kędzierzawemu.
-No i co z tego kochanie, wiecznie ktoś pierze kędzierzawego?
-To że,tego tajemniczego gościa wcieło jak kamfora.
X:A monitoring i księga wpisów?
R:No
normalnie,ukradł ktoś.Zaraz po tej masakrze,w hotelu włączył się alarm
przeciwpożarowy,a zaraz potem ktoś odciął prąd i zniszczył skrzynkę z
bezpiecznikami.
X:A ten pokój,którym niby mieszkał ten ktoś?
R:Ślady użytkowania są,ale nic po za tym.
B:Widocznie mamy styczność z nie byle kim.
R:Ale jest jeden punkt zaczepienia.
T:A mianowicie jaki Robin ?
R:Facet z hotelu mówił że ten ktoś ma takie zwierzęce nazwisko,i charakterystyczny nie do przeoczenia tatuaż pod uchem.
O kurwa pomyślałem, aż tyle szczegółów facet zapamiętał.Podniosłem wyżej arafatke,tak aby zasłoniła tatuaż.
G:Robin kocie gdzie zaparkowałeś schevroleta.
R:Kojarzysz tą czarną mazde,to zaraz przed nią.
Pochylił się jeszcze do mnie.
-Co zrobić z tą pluskwą potem?
-Wyrzucisz do kosza dobra ?
Już wstałem,założyłem płaszcz.I stałem przy drzwiach,gdy nagle.
Odwróciłem się powoli na pięcie.
Tuż za mną stała dziewczyna o czerwonych włosach w filoetowym kostiumie dwu częściowym.
-Spadła panu arafatka,a tak na marginesie fajny ma pan tatuaż.
-Dziękuje ci,.... dziewczyno.
I wyciągnąłem rękę po arafatke.
G:Okey kociak, część ktosiu.
Wyszedłem przed restauracje,stanąłem przed maską swojego auta,i szybkim ruchem odwróciłem sie i przylepiłem pluskwe.
Wsiadłem do auta, i trochę odczekałem,i włożyłem na chwile słuchawkę do ucha.
G:Nie wiem ale miał epicki tatuaż na szyi w kształcie łapy wilka.
R:Zaraz zaraz,czy ten facet nie przypomina ci tego wtedy z pod sklepu?
G:Rzeczywiście podobny,a nawet ten sam.Spójrzcie siedzi w tamtym aucie.
Dużej
nie miałem ochoty czekać.aż tu się pofatygują i zrobią mi coś.Włączyłem
silnik wrzuciłem czwarty bieg, i odjechalem z piskiem opon.
Zjechałem na parking, strzeżony i czekałem aż,ich auto się nie ruszy.
Mineła może godzina na bezsensownym siedzeniu,aż zielona krpoka się ruszyła.
I dopiero zatrzymała w porcie.
Zerknąłem na mape, i wiedziałem gdzie popłynęli.
Następny
mój cel to wsypa i wieża.Wszystko było już ustalone,skontaktowałem się z
czujką która okazała się Kapitanem Czechowem.Zorganizował on mi przelot
nad wierzą,i skok spadochronowy.Byle tylko wylądować na dachu wierzy,bo
w innym wypadku będzie nie fajnie.
Siedzę jak na szpilkach,od dwóch minut stoję w przeciągu i czekam na zielone światło.
Byliśmy tuż nad wieża,gdy zaświeciło zielone światło.
Poczułem silne uderzenie w ramie.
I słowa Czechowa -Powodzenia Wilk,nie daj się zjeść tygrysom.
-Przecież oni o niczym nie mogli wiedzieć,akcja była planowana z godziny na godzinę.Szybki
szust i skok w otchłań,kurwa co jest.Nagle z wieży rozpalił się setki
reflektorów.Które swoją łuną starały się mnie znaleźć,ale jak to
możliwe.
Sterowałem tak spadochronem aby wylądować,na plaży.
Ledwo mi się to udało ponieważ wiał silny wiatr.
Eh ziemia,pierwszy raz się cieszyłem że miałem tyle piachu w ustach.
Podniosłem się odciąłem spadochron i zwinąłem go do plecaka,aby nie utrudniał mi pracy.
No czas zabrać się do roboty,poszedłem w stronę drzwi nasłuchując dookoła, co się dzieje.
Poszukałem radiostacji i nawiązałem kontkakt z samolotem.
-Czechow zgłoś się tu mówi Wilk.
-Zgłasza się Czechow,jak wygląda sytuacja tam na dole.
-Wylądowałem na plaży,jak na razie cisza w eterze.
Rozumiem że za 2 godziny widzimy się na dachu ?
-Tak zaraz ogarniemy helikopter.Pamiętaj punkt 12 dach ani minuty później.
odbioru.
Eh jak zwykle w tej pracy drzwi był zamknięte.
Musiałem
za pomocą zestawu mały włamywacz,utorować sobie drogę.Trochę
pogrzebałem w zamku,a gdy usłyszałem klick,leciutko popchnąłem drzwi.
Na
korytarzach była kompletna ciemność,ale co mi tam byłem na to
przygotowany.Wyciągnąłem z plecaka noktowizor,i nagle z ciemność nastała
Hmh
cholerny ciemny korytarz,i ten zapach.
No właśnie ten cholerny zapach co tak sztyni.Na odpowiedzi nie musiałem
czekać długo,ponieważ gdy przechodziłem koło kuchni z sufitu odpadła
biała pacika.Która po głębszej analizie okazała sie przestarzałym
tofu,Który notabene odpadł od sufitu.Jezu kto może przy zdrowym rozsądku
jeść tofu.Dla mnie tydzień bez schabowego to piekło. Doszedłem do
pierwszych gdzie był napis Gwiazdka i Robin.Stwierdzam że kamery w
środku nie założę i nie będę Czechowi dostarczać uciechy,wystarczy
kamera na zewnątrz.Następny punkt mojej zabawy,to salon.Nagle ten
dzwięk,zaraz zaraz ktoś jest w salonie i to na kanapie.Fe ktoś się tam
całuje i to nie ktos tylko X z Nancy.Oks szybko to załatwię i mnie już
nie ma,podkradłem się do prawego narożnika potem do lewego i
pozostawiałem tam kamery.Dasz się zmywać jeszcze podskocze do biura
rzeczy znalezionych i ogarne co Tytani wiedzą na temat Slade'a. Powoli
bezszelestnie wchodzę to pokoju z dokumentacja.Zamykam bez pardonowo za
sobą drzwi.I zabieram się do roboty,wciągu dziesięciu minut zgarnąłem
wszystkie zdjęcia,dokumenty,wycinki gazetowe,nagrania i takie tam do
torby. Czas na zrobienie papa wież tytanów,powoli wyszedłem na
korytarz.Aż tu nagle stoje gdy widze jak dokładnie 5 metrów
przede mną stoi Gwiazdka i Robin i też sie miziają aż mi sernik wrócił
do gardła.Aby mnie nie zauważyli,nagle jak kurwa ktoś światła nie
zapali,to ogarnąłem że stoje pośrodku.Ta mina Robina i Gwiazdki że po
drugiej stronie korytarza stoi facet w wysokich desantach czarnych
bojówkach i czarnej bluzie specnazu do tego kominiarka i noktowizor.A
przez ramie ma wielką torbę Pomachałem
im przyjaznym gestem.
Na co Gwiazdka wydarła się mamy szpiega.
Eh czas się zmywać,pomyślałem.
Szybko przerzuciłem torbę przez ramie i pędem,pognałem na klatke
schodową. Biegusiem na górę,w połowie drogi włączył się alarm.Chuj
wielki i dwa bombeli żywcem mnie nie wezmą.Wbiegłem na dach,gdzie kurwa
notabene wszyscy już czekali na mnie.Spojrzałem na zegarek za pięć minut
powinien być helikopter.
-Siemka wszystkim,wiecie co pomyślałem sobie że może wy sobie wróćcie do
swoich zajęci ja wymiana ślinotoku pomiędzy sobą czy coś a ja pójdę do
domciu.Co wy na to ?
R: My mamy taką propozycje,połóż torbę na ziemi.Uklękniesz i położysz
ręce na głowe.
-Szczerze nie kręci mnie taka opcja jeszcze pobrudze nowe spodnie.
G:Kim ty jesteś do jasnej ciasnej,cholery.
-Możecie mi mówić Wolf.
B:Dobrze Wolf,czego chcesz.
-Abyście dali mi spokój.
Bestia:Niestety nie możemy dać ci spokoju bo masz w tej o to torbie 5
lat naszej pracy nad Slade'a.
-Spoks pożyczę do piątku i oddam wam,jeśli dożyje do piątku.
I wtedy dostrzegłem wiszącą drabine za nimi do helikoptera.
N:A dleczego miałbyś nie dożyć ?
-Dla tego.
I zacząłem biec w ich stronę, zrobiłem idealny wślizg pomiędzy nogami
Gwiazki,następnie szybko wstałem rzuciłem torbę wysoko ponad Cyborgiem,a
sam skoczyłem i odbiłem się od ramion Cyborga i złapałemtorbę w
locie.Stałem nad krawędzią ,
G:Nie bądź głupi,nie masz gdzie uciec.Oddaj torbę mamy wspólny cel
pokonać Slade'a. Możemy sobie pomóc,przyda nam się ktoś taki jak ty.
-Wiecie co nie chce zakłócać tej wspaniałej sielanki miziania się i
wymiany śliny, a tak po za tym jestem singlem i wszystko co robie to
robie sam.Na razie do następnego razu.
I przechyliłem się do tyłu,tak że upadłem z urwiska.Spadając chwyciłem
się drabinki.I gdy byłem na wysokość dachu pomachałem im i krzyknąłem.
-Do następnego razu Tytani,może sobie jeszcze pogadamy kiedyś.
Gdy dostałem się na pokład helikoptera,zobaczyłem jak Czechow się
śmieje.
-I z czego rżysz pacanie ?
-Z tego że wytknąłeś tytaną ich uczucia wobec siebie, i to że spotka cię
kara.
-Jaka kara do cholery ?
-Udupią cię zobaczysz,jeszcze się z którąś z tych dziewczyny wymienisz
ślinią.
-Prędzej mi kaktus na ręce wyrośnie,i przytyje niż sie z którąś z tych
dziewczyn pocałuje.wypełnioną dokumentami.jasność.