niedziela, 1 grudnia 2013

Młodzi tytani sprawa organizacji N.O.V.A.cz3





Chwyciłem za telefon i zadzwoniłem pod dany numer odezwał się męski głos.
-Kapitan Wilk miło mi wreszcie pana usłyszeć. -Slade'a -Miło ze mnie pan poznał,powiem panu ze zafascynowal mnie pan. -A mnie pan nie. - No niestety nie da się nikomu dowodzić aby dwóch było zadowolonych.Ale cieszę się ze pogadalismy,niech pan wie ze jest pan godny bycia moim uczniem co ty na to Wilk? -Mozesz te swoje propozycje włożyć wiesz gdzie.
- A zanim się porzegnamy,sympatyczny przyjacielu. -Nie nazywaj mnie swoim przyjacielem. -Dobrze,przyjacielu. Pozwól że poddam ciebie próbie.Zagrajmy w grę przed twoim blokiem znajduje się pięciu moich zabójców.Za pięć minut wejdą do twojego bloku i ciebie zabiją. Twoim zadaniem jest zabicie ich lidera,jeśli tego nie zrobisz.A moi ludzie cb nie znajdą,zginie 10 przypadkowych ludzi. Zrozumiales? -Ty szujo. -Tyk tak tyk tak a czas mija. Slade'a się rozłączył. Ze złość rzuciłem telefon o ścianę tak ze rozjebal się w.mak.cd opowiadania będzie potem
Spojrzałem na zegarek zostało mi cztery minuty.Bez zastanowienia zacząłem się rozbierać,przebrałem się w szare za duże dresy,na to długa biała wisząca koszula i czarna bluza.Dla gustu na rzuciłem jeszcze srebrny łańcuch z krzyżem i wuchte srebrnych sygnetów na palce.Do tego sztuczne dredy,izraelski pistolet maszynowy uzi pod bluzę i pełen chillaut. Zatrzasnąłem za sobą drzwi, i wolnym krokiem idę przez korytarz .Przez ciężkie zaspane powieki obserwuje co się dzieje.Swobodnym krokiem wychodzę przed hotel, rozglądam się wokół.Moją uwagę przykuwa grupka podejrzanych dresów stojących po drugiej stronie ulicy. A po chwili dostrzegam kolejną dziwną anomalie,niedaleko tej grupki stoi chłopak o zielonym kolorze skóry,który intensywnie to patrzył się na mnie to na grupkę dresów. Nie mogłem zwlekać,muszę ogarnąć który z tej grupy jest bossem.Spojrzałem nerwowo na zegarek,spóźniają się.Na co oni do cholery czekają?Minuta po czasie, nareszcie ruszyli zwartą grupą,moją uwagę przykuł fakt że jeden z dresów przyłożył rękę do ucha i nie wyraźnie ruszał ustami. Czyli cel został wyczajony,oparłem się o ścianę nośną hotelu tak by żadna kamera mnie nie zauważyła.Mam tylko jedną szansę, powolnym ruchem ustawiam uzi w kierunku przewodnika grupy,przykrywam dokładnie pistolet fałdami bluzy.Wstrzymuje oddech,czuje jak krew szumi mi w uszach.Pociągnąłem za spust pięć razy, usłyszałem tylko stłumione pyknięcia.Mój cel osunął się na ziemie,reszta osób z grupy bez ogródek wyciągnęła broń i zaczeła mierzyć do przechodniów.Teraz nie miałem zamiaru się opierdalać,wyciągnąłem pistolet maszynowy w stronę przeciwników .Dokładnie wycelowałem i oddałem 5 celnych strzałów w głowe, za każdym razem było tak samo amunicja 9 x 19 mm Parabellum,przestrzeliwała płat czołowy a zatrzymywała się na metalowej wiacie przystanku. Chillautowym krokiem podeszłem do ich szefa który jeszcze żył.Gangster okazał się młodą dziewczyną.miała takiego pecha że dostała w płuca.Nie miałem ochoty patrzeć jak sie męczy nie jestem sadystą pokroju Slade'a który bez mrugnięcia,wysyła ludzi na pewną śmierć.Odwróciłem głowę w przeciwną stronę i oddałem strzał w głowę.Tłum ludzi nawet nie za uwarzył kto oddał śmiertelne strzał.W panice wszyscy biegali dookoła.

Ta zawierucha pozwoliła mi wrócić do hotelu,szybko się przebrać i zwinąć ,wyczyściłem wszystkie odciski palców od teraz pracowąłem w lateksach ,zjechałem windą na piętro ochrony.Drzwi były na domofon,więc oficjalnie wejść nie było szans.ale dostrzegłem alarm przeciw pożarowy na suficie.Podskoczyłem do niego i zapaloną zapalniczka uruchomiłem alarm.Ustawiłem się po prawej stronie framugi,na efekt nie musiałem czekać długo.Drzwi ochrony otworzyły sie z hukiem,z pomieszczenia wybiegł roztargniony ochroniarz.Jednym celnym uderzeniem,w bark pałką teleskopową.Pozbyłem się problemu z ochroną,wyciągnąłem uzi na wszelki wypadek i wkroczyłem do pomieszczenia ochrony.Na szczęście nikogo tam nie było, zabrałem kasetę z dzisiejszym nagraniem,wyłączyłem prąd w hotelu i włączyłem światła awaryjne.Aby zyskać na czasie zniszczyłem również skrzynke z zasilaniem.W takiej sytuacji pobiegłem przez klatkę schodową,do holu głównego.Na mój fart właściciela nie było,podbiegłem do kontuaru,wyczyściłem klucz i odłożyłem na właściwe miejsce.Zgarnąłem również książkę rezerwacji i książkę przyjęci.I tyle zaistniałem w historii hotelu Atlantic.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz