czwartek, 29 sierpnia 2013


-Takie małe Mission Impossible,  czyli w skrócie muszę się przekraść albo wybić całą ochronę tego frędzla,potem przebić się przez ileś tam pomieszczeń a na końcu stoczyć nie możliwą walkę z tym dużym przychlastem a potem uratować pana córkę i jeszcze wyjść.Kaszka z mleczkiem, to może jeszcze frtyki i cole do tego hmh?
-Skąd taka okrutna ironia w pańskim głosie co ?Jest pan specjalistą nie ?
-No jestem.
-To w czym problem? Po tym wszystkim gdy wszystko wróci do normy to pana obsypiemy złotem.
-Nie dzięki pieniądze szczęścia nie dają.
-To może jedną z moich córek.
-Sorry chyba się źle rozumiemy nie chce pieniędzy ani żony chce stary porządek.
-Hmh okey to zawalczmy o stary porządek, a teraz idźmy spać.
No i tak minęła pierwsza noc wśród nowych towarzyszy.Dni dzielące mnie od soboty mijały nie ubłagalnie,ale starałem się nie myśleć o tym. Oddawałem się w pełni treningowi, obmyślałem taktykę prowadziłem rozpoznanie koło bazy wroga,zbierałem sprzęt,szukałem innych ocalałych.Bacznie obserwowałem otaczające mnie wampiry zastanawiałem się czy mogę im zaufać, i w myślach wybierałem niektórych do akcji sobotniej.
I nastała godzina zero,ostatnie omówienia planu jakieś ewentualne zastrzeżenia lub problemy z sprzętem.Po odprawie dałem chłopakom 10 minut aby ogarneli co i jak, a ja już wyszedłem na dwór aby ocenić sytuacje.
Jak  przewidziałem, zaczął padać deszcz najpierw ledwo kropiło potem już lał  jak z cebra , nawet lepiej wsiadłem do swojego jeepa i czekałem.Aż wszyscy się zbiorą i wsiądą do ciężarówek, tak myślę sobie co będę robić po tym jak to wszystko się skończy,czy nadal będzie wojna w Afganistanie czy partyzantka w Czeczeni nadal będzie grasować po lasach i wiejskich drogach.Czy zakopany zostanie topór tej nienawiść pomiędzy rasami hmh, tej a może tak bym pojechał do Korei Południowej po wszystkim, mają tam dobrą kuchnie i ogólnie wszystko fajne tam jest.Do muzyki da się przyzwyczaić może nawet bym w jakiejś zagustował, wszystko przed mną ale na razie muszę uratować świat i przeżyć.Przeliczyłem cały odział i kazałem i wsiadać do ciężarówek, i ruszyliśmy z nadzieją, że doczekamy jutrzejszego świtu.
Pogoda coraz bardziej utrudniała wszystko, zaczęło grzmieć i sypać małymi kuleczkami gradowymi,zatrzymaliśmy się tak kilometr przed samą bazą.
Plan był prost mieliśmy bazę wziąć szturmem z zaskoczenia, snajperzy na dachu zlikwidowali strażników przy bramie.Ktoś inny wyciągał już z ciężarówki C4 które, miały utorować nam drogę, to była chwila gdy nagle rozległa się potężna eksplozja która,zatykała bembenki w uszach.Wlaliśmy się na dziedziniec falą,przy wejściu do budynku stała duża grupa istot która, była wspierana przez zombie.Grad ołowiu posłany w ich stronę załatwił problem,w tym momencie kazałem się chłopakom rozdzielić aby porostawiali ładunki wybuchowe po całej bazie, gdy będzie wszystko gotowe,to wtedy lampka na detonatorze zabłyśnie.Ja sam pobiegłem w stronę auli bo tam miał zostać odprawiony rytuał,będąc przy drzwiach przeżegnałem się po czym z całej siły kopnąłem drzwi.Drzwi widocznie były nieźle zniszczone, bo kopniak spowodował,że drzwi wypadły z zawiasów.Dwoma strzałami zlikwidowałem strasz przyboczną, tego szaleńca ale on  tylko stał nad ołtarzem z marmuru,śmiał się i klaskał.
-Z czego się tak śmiejesz szumowino?!!
-Z cb z twojego oddania dla sprawy i poświęcenia bezsensownego,myślisz że ci się uda to co już zacząłem.
-Wypuści dziewczynę ale już.
-Pod jednym warunkiem kopiesz w moją stronę całą broń.
Nie myśląc dłużej rzuciłem karabin i pistolet w kąt sali.
-Grzeczny chłopiec,skoro dotrzymałeś danej obietnicy to chyba czas na moją cześć umowy,dobra droga wolna dziewczyno nie jesteś już potrzebna mi potrzebowałem tylko odrobinę twojej krwi.
Nagle z narożnika wyłoniła się pochylona i strasznie umurosana postaci dziewczyny od długich włosach która powoli zaczeła iść w moją stronę,podniosła głowę i z ulgą skierowała się w moją stronę.Stojąc przed mną szepnęła cicho dziękuje, i miała już mnie przytulić gdy usłyszałem głośny huk.Dopiero po chwili zrozumiałem co się stało,upadła ona na kolana po czym osuneła się z   zdziwieniem na twarzy,a ostatnie słowa które udał mi się usłyszeć to.
-Ale on obiecał,obiecał przecież.
-Co ty zrobiłeś popaprańcu.
-Ja tylko zmieniłem zdanie dotczyące jej dalszego losu i życia nie zasłużyła na nie.
-A jakim prawem oceniasz kto na nie zasłużył a kto nie.
-Intuicja mi podpowiada.
-Ty na prawdę jesteś porąbany jak drewno w kominku.
-Hhahaaha zabawny jesteś nic już nie zmienisz zaraz to co było moim marzeniem stanie się prawdą.
Kątem oka dostrzegłem, że zapaliła się zielona lampka na detonatorze.
-Wiesz co ?
-Co?
-Mylisz się i to cholernie grubo?
Odpowiedział mi tylko paranoiczny śmiech..
-Ja się mylę chyba nie.
-Mam tylko dwa słowa na to wszystko.
-Jakie ?
-KA BOOM.
I pomachałem zapalnikiem, tak aby go dostrzegł.
-Nie, nie chcesz tego zrobić dogadajmy się.To nie musi się tak skończyć przecież wiesz mogę cię uczynić bardzo bogatym i wpływowym.
-Nie dzięki stary.
Po tych słowach nadusiłem guzik detonatora, i nastała kompletna ciemność.
-Misja się powiodła?
-Zapytał się starszy wampir Michała.
-Tak udało się.
- A co z Majorem Wilkiem?
-Dokonał największego aktu poświęcenia, zdetonował się w środku budynku.
-Pamięć nigdy nie będzie o nim zapomniana.
10 LAT PÓŹNIEJ 
Granica Korei Południowej.
-Dzień dobry witam w punkcie kontroli celnej, po proszę przyszykować dokumenty do kontroli.
Nie zgrabnie podałem dokumenty przez okno.
-Pański cel podróży?
-Odpoczynek.
-Fajne auto mogę wiedzieć jakie?
-Mazda CX7 
-Nie którzy to żyją w luksusach.
 -Za światów wraca się tylko pierwszą klasą wiedział pan o tym ?
-Nie,dobra wszystko się zgadza proszę jechać dalej. Życze miłego odpoczynku panie WIlk. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz